Friday, April 20, 2007

THE ENDLESS (K)NOT

Can the world be as sad as it seems albo dlaczego nowa płyta TG ssie kutasa?



Bracia i siostry. Nowa płyta TG ssie kutasa. I robi to po prostu fatalnie.
Zaczeło się to wszystko niewiadomo kiedy. Plany reaktywacji po 23 latach (już dochodzę!), dobra EP TG NOW, płyta koncertowa, której nie słyszałem...
Zapowiedziano premierę Part Two: The Endless Not na 20 marca 2006. Kolejne informacje: premiera przełożona. Przełożona i przekładana dalej. Komunikat: zespół ukończył nagrywanie płyty i odsprzedał prawa do niej wytwórni. Mute Records zaś... czeka na odpowiedni moment na wydanie płyty.

Nie wiem co ich skłoniło do jej wydania, moim zdaniem żaden moment nie jest odpowiedni na wydanie tego gniota. Z 10 kompozycji w jakikolwiek sposób broni się tylko jedna (Vow of silence), lecz i ona o wiele lepiej brzmi w miksie ze strony zespołu na Myspace. Niesłuszne to i niesprawiedliwe. Nie godne i nie zbawienne. Już nawet lepiej słuchało się Mutant Throbbing Gristle.

Gdzie się podziały tamte prywatki? Gdzie mam postawić tą płyte na półce? Obok Second annual report? Może koło 20 Jazz Funk Greats? Czy świat musi być taki smutny jak się wydaje? Czy wraz z Jhonnem Balance "umarła" cała "dobra muzyka"? Dlaczego w cotygodniowym podcascie Brainwashed nie podoba mi się prawie nic, tydzień po tygodniu, tydzień...?

Na koncert(y) jechać planuję.

No comments: